W głowie pomysł zamigotał:
Wpadnij do mnie, dziś sobota!
Biała kawa, tak jak lubisz,
Zwyczajny dzień szósty tygodnia.
Ja, jak zwykle, cię poproszę:
Jeszcze chwilę ze mną posiedź,
Do niedzieli albo dłużej,
Najdłużej jak tylko możliwe!
Ty się zjawiasz wciąż na nowo,
Wpadasz, gadasz to i owo.
Znów, jak żywy, w drzwiach mych progu,
Tak stoisz jakbyś był prawdziwy.
Wciąż cię widzę, wciąż cię czuję,
Wciąż dotykam cię, smakuję.
Niemożliwe, że to nie ty,
Że jesteś ode mnie daleko.