Dzwonili od rana, że w nocy mam lot,
że to bardzo pilne i właśnie mnie chcą.
Rakieta już czeka, człowieka im brak.
Człowieka z gitarą, to wszystko co mam.
I dali skafander - perłowa biel
z pojemną butlą z napisem "tlen".
Qsadzili w kabinę, odliczyli „trzy!"
I już lecę w kosmos, a na dole ty.
Czekasz ty.
Czekasz ty.
Czekasz ty.
Czekasz ty...
Sikałem w torebki, jadłem jak pies,
a eksperyment przeciągał się.
Jedyną radością był kosmiczny gig,
tak na to wołałem otwierając drzwi.
Na orbicie dźwięk przeszywał nicość,
a gitary gryf był mi kotwicą, na dnie.
I choć na dole świat to był żart
to w tym mrowisku daleko tam...
Czekasz ty.
Czekasz ty.
Czekasz ty.
Czekasz ty...
Już nie mam jak
wylądować, poczuć grunt...
Zapomnieli o mnie ci
co dali tlen, wysłali hen...