Zmarnowanych tyle mięs, brokatów i ryżu
który miał na włosach lśnić do białego świtu.
Zimny bigos przeżarł się, wódka zagrzała.
Tusz rozmazał szczere łzy ulgi i wstydu.
Krystyno nigdy nie będę twoja synową.
Krystyno nigdy nie będę twoja synową.
Bibuły pod sufitem schną, po oparach potu
pań co w kuchni boży dzień warzyly barszczu.
Z balonów oddech zszedł ostatni smutnie opadły
na stoły gdzie już muchy jedzą stosy krokietów.
Krystyno nigdy nie będę twoja synową.
Krystyno nigdy nie będę twoja synową.
Krystyno nigdy nie będę twoja synową.
Krystyno nigdy nie będziesz moja teściową